Czy Janusz Gajos umie lepić pierogi? - kilka słów o "Przyczajonym geniuszu" Jacka Wakara

Literatura biograficzna, by nie powiedzieć "celebrycka" to coś co sprzedaje się dobrze. "Aż za dobrze" - powie, każdy miłośnik literatury pięknej, klnąc pod nosem w sposób jaki entuzjaście kulturą wyższą nie wypada. Jedną z książek jest "Przyczajony Geniusz", którą zapamiętam na
długo.

Nie jestem kinomanem, ani entuzjastą teatru. W jednym i drugim szukam przede wszystkim rozrywki. Janusza Gajosa kojarzę z kilku kreacji, a moją ulubioną jest rola właściciela warsztatu samochodowego z filmu: "To ja złodziej", który nie wiedzieć czemu nie stał się kultowy, choć miał na to zadatki. "Przyczajony geniusz" to zbiór wywiadów z przyjaciółmi Pana Gajosa przeprowadzonych przez autora książki. "Geniuszem" z tytułu jak nie trudno się domyśleć jest - Janusz Gajos. Przyczajony, w tych okolicznościach znaczy skromny, ale i zaskakujący. Skromni, ani oszczędni w słowach nie byli za to autorzy. 300 stron to dużo, zwłaszcza jak na wywiad o kimś innym. Czuję się rozczarowany. Liczyłem na książkę o życiu, trudnej aktorskiej doli. O zmianach na świecie i w ludziach, które zaszły przez te wszystkie lata twórczości Pana Janusza. Niestety. Opowieści przyjaciół aktora to laurka, a momentami mocno przesłodzone, a przez to kompletnie niestrawne danie. Nie wierzę, zwyczajnie nie wierzę w to, że ktoś z życiorysem takim jak Janusz Gajos całe życie unosił się nad ziemią. Po pewnym czasie obycia z lekturą, dostosowania się do jej rytmu poczułem się jakbym czytał "Grę w klasy" Cortazara. Zacząłem zastanawiać się, czy autor poprzez wywiady nie prowadzi ze mną wysublimowanej potyczki intelektualnej. Począłem szukać klucza, jakiegoś tajemnego sposobu odczytywania treści, który obnażyłby ich prawdziwą naturę... Bezskutecznie. Poziom abstrakcji momentami był tak wielki, że gdyby spytano o pierogi odpowiedź w tej książce mogłaby wyglądać właśnie tak:

Czy Janusz Gajos umie lepić pierogi?

Świetne pytanie! Wiele osób spiera się, czy pierogi to polski czy chiński wynalazek, prawda jest jednak zupełnie inna. Pierogi wymyślił Janusz Gajos! Naprawdę! Siedzieliśmy kiedyś za PRLu z Jankiem w bufecie i nie mogłem się zdecydować co zjeść. Miało być syto, ale nie ciężko, a w karcie jak to za "czerwonych" pustki. Wtedy jeszcze nikt nie słyszał o pierogach. Janusz zaśmiał mi się w twarz i swoim basem powiedział. "Patrz kolego na to". I wtedy w karcie dań ukazała się nowa pozycja: "Pierogi ruskie". Jak to się stało? Otóż Janusz, jako skromny facet nie chwali się tym publicznie, ale potrafi podróżować swoją świadomością w czasie i przestrzeni. Gdy szukałem czegoś co spełni moje oczekiwania w karcie, on cofnął się w czasie i nauczył ludzi lepić pierogi. Zmienił linię czasową, historię poniekąd i w mojej karcie ukazała się ta właśnie pozycja. A czemu "Ruskie"? Wiecie jaki jest Janusz! Grał wtedy w "Czterech Pancernych i często robił sobie z tego żarty.

Najsmutniejsza jest jednak okładka "Geniusza". Poza i gest Pana Janusza budzi skojarzenia z jednym z plakatów zachęcających do abstynencji w ZSRR. Rzecz byłaby mało istotna gdyby nie fakt, że grafika ta od wielu lat krąży jako internetowy mem...



Przyjaciele, "A gdy będę u-mierał, u-mierał, u-mierał..." proszę nie piszcie mi takiej książki. Jeśli już wspinacie się na wyżyny grafomaństwa napiszcie jak to w Akasaray nie zauważyłem znaku stopu i uderzyłem w niego czołem tak mocno, że pomimo wełnianej czapki polała się krew. Napiszcie o jakiś porażkach, upadkach, dajcie jakieś zabawne anegdoty. Udowodnijcie, że żyłem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

C. Wright Mills "Wyobraźnia socjologiczna" Obietnica

Łomża to Podlasie czy Mazowsze?

BASS DIY, czyli gitara basowa własnej roboty #1