Przez nią i to dla niej właśnie. Tessa D'urberville -Thomas Hardy

Dzisiaj będzie trochę o walce klas, burżuazji, proletariacie i miłości. Przy czym nie będzie słowa o polityce... Buszując gdzieś po bezkresnych przestrzeniach internetu znalazłem taki cytat:
Niech... nie dowie się o mojej śmierci
Ani nie nosi po mnie żałoby.
I niech mnie nie grzebią w ziemi święconej,
I niech nie bije dla mnie cmentarny dzwon,
I niech nikt nie czuwa przy zwłokach,
I niech za trumną moją nikt nie kroczy,
I niech nie sadzą kwiatów na mym grobie,
I niechaj wszyscy o mnie zapomną,
To moja ostatnia wola.
Thomas Hardy
Problem jest taki, jak z większością treści w sieci. Ciężko znaleźć jakiekolwiek źródło go potwierdzające... Wracając do meritum. Będąc na E+ starałem się zrozumieć najlepiej jak tylko potrafiłem islam. Z mojego "zachodniego" punktu widzenia było to trudne, z pomocą przyszła mi świetna książka podarowana przez Ersina. "A revolution of belief" doktora Colina Turnera, bo tak się nazywała przedstawiała drogę anglika który postanowił przejść konwersję na wiarę proroka. Uznałem, to za dobry kierunek pogłębiania wiedzy. Wszakże Islam to nie tylko religia arabów.
 Jest taki brytyjski artysta - Yusuf Islam, wcześniej znany jako Cat Stevens. Całe życie miałem mu za złe, że praktycznie zakończył karierę po przejściu na islam. W zasadzie, mając 28 lat mógł spokojnie żyć z tandiemów, więc co w tym złego? No właśnie... "Nasz" świat uczy nas, że bogactwo i pogoń za karierą jest najważniejsza. Nasz status posiadania ma określać nas i naszą wartość. Tylko, że dla mnie są ważniejsze rzeczy w życiu. Bycie biednym ma pewną zaletę: Nikt nie pokocha mnie, ani nie polubi za pieniądze. Może dlatego tak cenimy sobie szkolne znajomości? Za bezinteresowność? Świat w którym mieszkałem pokazał mi, że są miejsca w których rodzina, miłość i przyjaźń są o wiele ważniejsze niż szekle. Może Cat Stevens przyjmując imię Ysluf Islam myślał tak samo? 



Słuchając tej właśnie ballady natrafiłem na książkę Tessa D'urberville
Thomasa Hardy'ego. Nie wiem ile książek o miłości przeczytałem, ale ta była najbardziej szablonowa z nich wszystkich. Bo o ile Bukowski przemyca ją pod postacią wyuzdania, Cortezar zawirowań fabularnych, to Hardy ukazuje sprawę wprost. Używa dosłownych, podniosłych słów. Nie pozostawia złudzeń co do tematu dzieła. Czy jest w tym coś złego? Nie. Bo to nie o romans tu chodzi. Ostatnimi czasy wpadam w kleszcze literatury w której bohater walczy z ślepym losem i w tym wypadku jest podobnie. Czy wiemy co jest dla nas najlepsze? Nie sądzę. To czy los/Bóg/nieskończona wszechmądrość wie? Ponownie zostawię Was bez odpowiedzi. Życie toczy się swoim tempem i nie potrafię stwierdzić, jaki wpływ mamy na to co nas spotyka.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhySx4NekIM2JTcmf_O6jNJY9detfrj0jCL0hc-K2jQBbqx_RR2yaorTdozG2-GlYgkqAsoTeuoIP5fIUjcvHjbqg8NBeUz8b1s5RluiJMzxVXk99Vr9-kBGGENawtxGJ5wGbCudPSncm6O/s1600/tess.jpg

Tessa D'urberville to powieść o nieuzasadnionych moralnie cierpieniach młodej dziewczyny. Książkę czyta się jak dokładny i skrupulatny opis tortur. Tessa to zwyczajna wiejska dziącha. Mieszka w typowej angielskiej wsi, spędza czas jak na osoby z jej kręgu przystało. Życie nie jest sielankowe, ale rządzi się swoimi niezmiennymi prawami. W skutek skrupulatności miejscowego księdza okazuje się, że dziewczyna jest potomkinią jednego z sławiennych staroangielskich rodów. Nie wie jeszcze, że ten zaszczyt będzie poniekąd powodem jest cierpień. Odnajduje swoją rodzinę, która notabene nią nie jest. Podejmuje u nich pracę przy kurach, lecz w skutek gwałtu popełnionego przez jej domniemanego krewnego traci czystość. Wraca do rodziców, rodzi dziecie które szybko umiera. Malec jest bez chrztu, ksiądz nie chce go pochować bo dziecko nie jest z tradycyjnego związku. Ją samą skazuje na banicję, a jest to tylko zalążek jej losów...

Jednym z wątków jest swoista wojna na dogmaty pomiędzy odłamami chrześcijaństwa, które pomimo różnic spaja hipokryzja i przedmiotowe traktowanie człowieka. Wyraźnie zarysowuje się tu przepaść pomiędzy religią, jej wymaganiami, a szeroko pojętym dobrem i sprawiedliwością. Odbija się to na dynamice przemian bohaterów powieści. W miarę upływu akcji ich poglądy i przekonania poddawane są rozmaitym próbom, co finalnie prowadzi do ich weryfikacji.

Powieść jest swoistym labiryntem wśród zawiłości moralnych. W subtelny sposób zmusza do refleksji nad własnym sumieniem. To nie tylko tragiczna historia miłosna nasączona mistycyzmem. Tu chodzi o coś więcej. Głównym pytaniem które stawia ta książka, to refleksja nad istnieniem uniwersalnych wartości. Czy systemy religijne i ich dogmaty mające stać na ich straży nie stają się ich zaprzeczeniem? Nie zapominajmy też o człowieku który na wskutek wielkich i podniosłych treści zwyczajnie cierpi, ale w obliczu "wielkich spraw" jakoś nie robi to nikim wrażenia.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Łomża to Podlasie czy Mazowsze?

C. Wright Mills "Wyobraźnia socjologiczna" Obietnica

BASS DIY, czyli gitara basowa własnej roboty #1