Film "Bekas", Kurdowie, Erasmus w Turcji po raz przedostatni?

Nikt z nas nie dąży do przeciętności. Lubimy myśleć, że jesteśmy wyjątkowi. Jesteśmy jedyni w swoim rodzaju, a nasz naród jest jedynym prawym narodem; pomocnym, nigdy nie atakującym sąsiadów, zawsze dążącym do życia w przyjaźni, niestety umartwionym, bo wykorzystywanym przez dwulicowych sprzymierzeńców. Nie ma takiego drugiego jak my... Jest.
Ustalmy jedną rzecz. My - jako pokolenie Y, proteriusze czy digital native nie jesteśmy odpowiedzialni za to w jakim państwie przyszło nam żyć. Kompletnie nie rozumiem skąd w naszym społeczeństwie ta megalomania połączona z martyryzacją własnego narodu. Nie braliśmy udziału w powstaniach, nie przetrwaliśmy germanizacji czy rusyfikacji, nie żyliśmy nawet w komunie. Słowem - nie walczyliśmy o niepodległość. To czy za naszego panowania - wszak to władza należy do narodu (konstytucja) się polepszy. to już inna para kaloszy. Na świecie są narody o których zwykły kowalski nawet nie słyszał, które walczą o swój byt i spotykają się z represjami nie gorszymi niż Polacy w najgorszych czasach. Jednym z takich narodów są Kurdowie...


 http://www.game-ost.com/static/covers_soundtracks/3/5/35752_825518.jpg

Dzięki uprzejmości fundacji Przestrzeń wspólna miałem przyjemność obejrzeć film "Bekas" z 2010 roku opowiadający historię dwóch kurdyjskich chłopców chcących dostać się do Ameryki by spotkać Supermana. Potrzebują superbohatera, bo tylko on jest w stanie uzdrowić sytuację panującą w ich regionie. Piękne sceneria, świetne ujęcia i ciekawa fabuła czynią ten film wartym polecenia. Dzieło porusza ważną i aktualną tematykę, pozostawia jednak pewien niedosyt. Odnoszę wrażenie, że twórcy nazbyt skupili się by zrobić film dla dzieci i zbyt zdawkowo potraktowali kwestie mogące zainteresować rodziców. Wytrawny widz wyłapie pewne nawiązania do sytuacji politycznej, ale dla osoby nie interesującej się tematyką będzie to kolejne familijne filmidło z ładnymi widokami. Obawiam się, że akcja jest niestety za mało dynamiczna jak dla młodego widza.  Zbyt ogólny dla dorosłych, za nudny dla dzieci. Rozsądnym wydaje mi się potraktowanie tego filmu jako przystawkę do zgłębienia tematyki. Mimo to, obejrzeć zawsze warto.

Romantyk ze mnie. Irytuje mnie ludzka głupota i ignorancja. Ludzie robią doktoraty na temat specyfiki konfliktów na bliskim wschodzie, a jeden idiota z drugim wkleja wątpliwe merytorycznie grafiki na FB i pisze oburzone komentarze. Ludzie toną w beczce ślepego fanatyzmu karmiąc się jadem stukając bezmyślne posty o uchodźcach i muzułmanach na podstawie zdawkowych artykułów popełnianych przez ćwierćpismiennych inteligentów.

 Ciwan Hado, kurdyjski bard. 

Ktoś spyta... Sebciu, a co Ty wiesz o Kurdach? Co ty wiesz o uchodźcach? O muzułmanach? Ilu ich poznałeś? Wiem dostatecznie wiele, by widzieć żałość papki intelektualnej obecnej "antysystemowej" publicystyki. Jak wiecie z moich Erasmusowych wpisów  po opuszczeniu akademika zamieszkałem z Ersinem który jest Kurdem. Wcześniej o tym narodzie wiedziałem tylko tyle, że był skutecznie mordowany przez  Saddama Husaina. Co się okazało? Kurdowie obecnie żyją w Turcji i Iraku gdzie mają własną, zarządzaną przez siebie prowincję. Niestety ich sytuacja nie jest kolorowa. Spotykają się z codziennymi represjami i niedogodnościami związanymi z ich narodowością. Nie chcę przedstawiać ich sytuacji politycznej, możecie sobie poczytać o tym chociażby na wikipedii.


Ersin jest niezwykle zabawnym facetem. Wyruszając z nami do swojego rodzinnego domu cudem zgodził się na autostop. Dla żartu postanowił przedstawiać się kierowcom jako Eryk - bo tak ma na imię mój brat i zarzekać się, że też jest polakiem. Jak widzicie na powyższym zdjęciu wygląda jak wykapany polak, co? A jednak pierwszy kierowca dał się nabrać. Po jakiś pięciu minutach oczekiwania zatrzymał się kierowca który wziął na stopa cztery osoby. Co najdziwniejsze mówił po angielsku. Standardowa rozmowa, kim jesteście i co robicie w Turcji. Po kilku chwilach rozmowy spytał się dokąd jedziemy. Zgodnie odparliśmy, że wybieramy się do Bismil, obok Diyabakyr. Pan kierowca żywo zainteresowany naszym losem począł odradzać nam ten pomysł, w pewnym momencie spytał się czy wiemy czym jest PKK. Zapanowała cisza. Wtem Ersin podniósł głowę którą skrywał pod czapką i głośno, ale wyraźnie wyliterował: TERRORIST! Prowadzący przyznał mu rację i kontynuował wykład o niebezpieczeństwie tamtych stron. Po opuszczeniu pojazdu spytaliśmy się Ersina, czym jest PKK. Odpowiedział nam, że jest to organizacja polityczna uznawana w Turcji za grupę terrorystyczną.

 Podróż trwała krótko, odcinek liczący sobie jakieś 700km pokonaliśmy mając 4 przesiadki. Przypomnę, że podróżowaliśmy autostopem we cztery osoby. Miasto rodzinne Ersina było niezwykle chaotyczne pod względem architektonicznym. Ludzie nie płacą za wodę i prąd. Większość biednych dzielnic podłączona jest "na dziko". W drzwiach powitała nas mama Ersina która rzuciła się mu na szyję i nie kryjąc wzruszenia z tego spotkania. Wszakże dystans dzielący Bismil i Aksaray nie sprzyja częstym odwiedzinom w domu. Nauczeni doświadczeniem ukłoniliśmy się jej grzecznie i powitaliśmy ją w raczej stonowany spokój. Mama Ersina przywitała nas nie mniej życzliwiej niż swojego syna, przytuliła nas i ucałowała. Było to dla nas o tyle dziwne, że przywykliśmy do tego, że zamężne kobiety nie dotykają innych mężczyzn. Skąd taka zmiana? Starsza Pani widziała jak witamy się w Europie i nie chciała byśmy czuli się nieswojo...  A to dopiero początek kurdyjskiej gościnności. Mieszkanie Ersina pomimo, że duże wydawało się być puste. W salonie stała kanapa i to w zasadzie tyle, ile chodzi się o wyposażenia. Wyobrażacie sobie polski salon bez telewizora? W innych pokojach były kanapy, jakieś segmenty i to tyle. Wiedziałem, że mój przyjaciel nie jest zamożny, ale nie, że aż tak by nie mieć stołu. Prawda okazała się wywrotna... Jego mama szybko zabrała się za przygotowywanie posiłku. Na podłodze położyła nakrycie a na nim iracki czaj, owoce, warzywa, sery, pieczywo, meneme i inne specjały. Do posiłku zasiedliśmy po turecku... Bo byliśmy w Turcji... A w zasadzie w Kurdystanie. Nie wynikało to z biedy, a z lokalnych tradycji. Tu się tak je i basta. Mi ten pomysł wydaje się praktyczny. Aby przyjąć gości nie potrzebujesz dziesiątek krzeseł, wielkiego stołu itp.A gości przyjmuje się tu często, każdego dnia w domu bywał jakiś kuzyn czy kolega. Atmosfera życzliwości i zrozumienia  wydawała się wręcz magiczna. Kurdystan to miejsce w którym rodzina jest czymś niesamowicie ważnym. Zażyłość kontaktów czuć tutaj na każdym kroku. Ludzie żyjący w tamtych stronach nie znają korpo, wyścigu szczurów i socjopatii sąsiedzkich. Od setek lat żyją w harmonii i zgodzie. Czemu my tak nie potrafimy? Czy zwierzęcy kapitalizm zastąpił nam godność?




To tylko część zdjęć z naszych podróży. Wszędzie jeździliśmy z kolegami Ersina. Zawsze na dwa-trzy samochody. Obcy kulturowo nam ludzie opiekowali się nami jak przyjaciółmi. Wielokrotnie zabraniali kelnerom pobierać od nas opłat za jedzenie. Nikt nigdy nie był mi tak przychylny jak ci ludzie którym szczerze zazdroszczę. Czego? Przyzwoitości, skromności i codziennej życzliwości.

https://imagopyrenaei.files.wordpress.com/2015/11/syria-iraq-kurdistan-30n.png

 
Spójrzcie na tą mapę... Ile nazw znaliście wcześniej? No właśnie. Nie jesteśmy robotami, życie to nie kod binarny złożony tylko z dwóch cyfr.  Słyszeliście o zjawisku zwanym w pschologii kompensacją? Ogólnikowo mówiąc to doszukiwanie się w sobie dumy za osiągnięcia na które nie mamy wpływu. To świetnie, że żyjemy w relatywnie komfortowym państwie, ale nie my się o to troszczyliśmy. Gdy spytacie mnie co sądzę o muzułmanach opowiem, że to samo co o chrześcijanach, białych, czarnych, żółtych, mężczyznach i kobietach... To zbyt duża grupa by w każdym z nich widzieć wroga i mordercę. O moich przygodach na E+ poczytacie jeszcze na tym blogu nie raz, tymczasem mały apel: Bądźcie ludźmi. Bye



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Łomża to Podlasie czy Mazowsze?

C. Wright Mills "Wyobraźnia socjologiczna" Obietnica

BASS DIY, czyli gitara basowa własnej roboty #1